fbpx

Marta i Marcin – plener poślubny na Islandii

„Jest jakieś miejsce, w którym bardzo chcielibyście zrobić zdjęcia?
– Marzy nam się Islandia..
Islandia? No to lecimy na Islandię.”

Od tych słów zaczęła się ta cudowna historia jaką przeżyliśmy z Martą i Marcinem. Pamiętamy dokładnie gdzie i kiedy miało to miejsce. Kończyliśmy fotografować ich sesję narzeczeńską we Wrocławiu i spacerując po Ostrowie Tumskim zostaliśmy zapytani o coś o czym zawsze chętnie mówiliśmy każdemu kto był tego ciekawy.

No i stało się.

Wystarczyło spojrzeć na to jak wymienili między sobą spojrzenia żeby wiedzieć, że to może się udać. Tydzień później byliśmy już w trakcie ustalania terminu, a kolejne dwa tygodnie później dokładnie planowaliśmy naszą podróż.

Odkąd pamiętamy, bardzo chcieliśmy zobaczyć na własne oczy piękno tej wyspy, poczuć to świeże powietrze i napić się wody z kranu, która podobno nie ma sobie równych. Chcieliśmy też, a może przede wszystkim zrobić tam piękne zdjęcia, które udowodnią nam samym, że fotograficznie idziemy w dobrym kierunku. O Islandii słyszeliśmy bardzo dużo. Słuchaliśmy podcastów, oglądaliśmy dokumenty, czytaliśmy ciekawostki i oglądaliśmy vlogi Polaków, którzy tam mieszkają. Nie widzieliśmy za to w całości żadnego pleneru poślubnego. Widzieliśmy jedynie pojedyncze strzały fotografów, których obserwujemy na instagramie. Nie chcieliśmy się inspirować kimś innym, zaprzątać sobie niepotrzebnie głowy pomysłami innych ludzi.

Chcieliśmy zmierzyć się z Islandią jeden na jeden używając nomenklatury koszykarskiej. Organizacyjnie i logistycznie byliśmy świetnie przygotowani. Gdybyście znali lub jeśli znacie Martę i Marcina to wiecie, że jeśli za coś się zabierają to robią to najlepiej jak potrafią wkładając w to serce i ogrom zaangażowania. Baliśmy się jedynie bardzo silnego wiatru i deszczu, który może przeszkodzić nam w zdobyciu wymarzonego materiału. Na takie rzeczy oczywiście nie ma się żadnego wpływu, ale każdy ma nadzieję, że akurat jemu się poszczęści i z nami było tak samo. Pogoda bardzo nas zaskoczyła, bielizna termoaktywna się nie przydała, a padało tylko raz więc mieliśmy sporo okazji na świetne zdjęcia i mogliśmy odwiedzić wszystkie miejsca, które znalazły się na naszej liście jak również pozwolić sobie na kilka nieplanowanych postojów, na które powinien przygotwać się każdy kto wybiera się na Islandię.

Każdy dzień rozpoczynaliśmy wschodem, a kończyliśmy zachodem słońca. Spaliśmy niewiele i nikt nie miał z tym problemu, bo wiedzieliśmy, że chcemy przeżyć jak najwięcej. Udało nam się zjeść kilka rzeczy, których dotąd nie próbowaliśmy i udało nam się wypić kilka kaw. Od tych bardzo kiepskich, które w ekspresach przelewowych przygotowywaliśmy w środku nocy zapełniając nimi termosy, przez lepsze, które są podawane w okolicach największych atrakcji turystycznych, aż po pyszne espresso w klimatycznej kawiarni w Reykjavik’u.

Klimat tego wyjazdu był wspaniały i zawsze będziemy wracać myślami do tych kilku dni, które wspólnie spędzimy. Marto, Marcinie – dziękujemy Wam za to, że pomogliście nam spełnić nasze marzenie. Odwdzięczyliśmy się tym co potrafimy robić najlepiej.

Wszystkim oglądającym życzymy udanego odbioru zdjęć i tego żebyście mogli poczuć magię tego wyjątkowego miejsca. Jeśli będziecie mieć okazję to nie wahajcie się ani chwili i lećcie tam żeby przekonać się na własnej skórze, że nie przesadzamy!